Asset Publisher Asset Publisher

Back

NADLEŚNICTWO CISNA - Majdan 1915 r.


W latach 1914-1915, w okresie Wielkiej Wojny okolice te były areną krwawych walk pomiędzy carską armią rosyjską i cesarsko-królewską (c.k.),armią austro-węgierską. Przez stację Majdan,  linią wąskotorówki z Łupkowa do Cisnej w okresie zimy 1914/1915 r. transportowano zaopatrzenie oraz posiłki dla walczących w rejonie Łupkowa, Woli Michowej i Maniowa oddziałów austro-węgierskich. Majdan stał się tym samym bardzo ważnym punktem, przez który płynęła „rzeka zaopatrzenia” na pierwszą linię frontu.
Gdy rosyjski VIII Korpus 20 III 1915 r. zaatakował z rejonu Baligrodu w kierunku Cisnej i Przełęczy nad Roztokami, rozpoczęła się w Bieszczadach trzecia bitwa zimowa, zaś od 1 IV tzw. bitwa wielkanocna. Rosyjska polowa 8 Armia została poważnie zasilona po 23 III oddziałami przerzuconymi w Bieszczady pod kapitulacji Twierdzy Przemyśl.
1 IV 1915 r. wskutek silnego nacisku oddziałów rosyjskiego VIII Korpusu, cała c.k. Grupa gen. Karla Tersztyansky’ego von Nádas rozpoczęła odwrót na południe. Austriacy zastosowali taktykę „spalonej ziemi”, podpalając w Cisnej baraki koszar polowych, jak i zgromadzone tam zapasy wojenne, których nie udało się ewakuować w stronę Przełęczy nad Roztokami.
2 IV 1915 r. rosyjski VIII Korpus rozwinął natarcie na linii Maniów – Szczerbanówka - wzgórza na północ od Żubraczego – Cisna, zaś oddziały XVII Korpusu opanowały linię wzgórz na północ od Dołżycy, Kalnicę i wzgórza na północ od Smereka i Wetliny.
Warunki atmosferyczne, które polepszyły się 3 IV pozwoliły na przeprowadzenie rozpoznania powietrznego, które pokazało, że linią kolejową przez Zagórz, dostarczono spod Przemyśla nowe siły rosyjskie. C.k. Grupa gen. Karla Tersztyansky’ego von Nádas „oparłszy się” o pasmo graniczne broniła rejonu Balnica – Osadne – Żubracze - Solinka, a c.k. Korpus Schmidta starał się utrzymać linię Liszna -  Roztoki Górne - Przełęcz nad Roztokami.
Dowodzący rosyjską 13 Dywizją Piechoty gen. Eugeniusz Michaelis de Henning, Polak w mundurze carskiej armii, tak wspominał walki z 3 IV 1915 r.  na drodze z Baligrodu do Cisnej: Rezultaty miałem dobre, 3 kwietnia opanowaliśmy nowe pasmo górskie; było ich tu stanowczo za  dużo, mapa austrjacka wyglądała wciąż deprymująco czarno. W nocy udało się otoczyć dwa węgierskie [c.k.] pułki 67 - my   i 70-ty, większość wykłuto bagnetami], resztę z dowódcą pułku i  oficerami wzięto do niewoli; zdobyliśmy również 111   kulomiotów [ckm]. Jeden z wziętych do niewoli oficerów [c.k.] 67-go pułku zadecydował: „Damit ist Schluss, das     Regiment ist kaput gegangen“… Warunki terenu były ciągle nader ciężkie, pogoda fantastyczna, a wahania temperatury od zera do 20 stopni .mrozu; srożyły się duże zadymki, ale ledwie zdążono okopać się w śniegu, nadchodziła odwilż, zalewało  okopy wodą i przesłaniała okolice mgłą… [Płk.] Lubimow zameldował mi, że  przed świtem dwa bataliony [51.] pułku litewskiego z własnej inicjatywy wzięły szturmem najbliższą przełęcz [Góra Jabłońska], by „dowódcy dywizji ofiarować ją w darze, zamiast jajka wielkanocnego”.  Pierwszy raz w życiu otrzymałem tak oryginalny prezent; nadeszły również z Rosji inne dary: 42 tysiące  jajek, 5 tysięcy placków; najedzą się zatem moi żołnierze zacnie… Nareszcie!
 Skończyły się sześć dni walk tytanicznych  wśród niesłychanych trudów i cierpień, prawie bez snu i odpoczynku. Nie byłem już więźniem telefonu [polowego], kazałem więc sobie podać konia i pośpieszyłem z adiutantem na front. Szosa [do Cisnej] wiła się pomiędzy górami,   wspinała po stromych stokach wśród pięknego lasu  świerków, pokaleczonych przez pociski, oplecionych drutem kolczastym, przekopanego paru piętrowemi okopami; gdzie tylko była polanka, leżały gromadki zabitych żołnierzy rosyjskich i austrjackich; dużo  ciał spadło do rowów szosy. Spiętrzone jedne nad  drugiemi, góry utrudniały orjentację. Dopiero teraz zrozumiałem, jakiego wysiłku dokonał żołnierz... byleby nie został on zmarnowany! Wkrótce dojechałem do na wpół spalonej osady górskiej, Cisny.
Zza  sąsiedniej góry [Hon] wydobywały się kłęby dymu; przyszło mi więc do głowy, że to chyba pali się stacja kolejki wąskotorowej, oznaczonej na  mapie. Dojazd tam był jednak trudny; stacja znajdowała się za górską rzeczką [Solinka], płynącą w głębokim parowie, a most był  spalony; przedostaliśmy się więc na  drugi brzeg pieszo  przy pomocy lekkiej ekwilibrystyki. Stacja, obłożona na wysokość człowieka skrzynkami  z amunicją artyleryjską, płonęła jak pochodnia; paliły się również stojące tuż na  torze, dwa parowozy, zawalone drzewem; dokoła ani jednej żywej duszy. Pragnąc  ratować drogocenne dla nas parowozy, odrzuciliśmy od nich palące się bale i polana; inne niebezpieczeństwo groziło im jednak od wybuchu setek pocisków, które zdążyły już rozgrzać się nieprzyjemnie. Na szczęście, złapałem pięciu „łazików" z sąsiedniej dywizji pomogli nam oni usunąć na bok niebezpieczne skrzynki. Wypadało jeszcze odprowadzić w bezpieczne miejsce lokomotywy, płonący bowiem budynek musiał by się na nie  zawalić. Manipulacje przy hamulcach nie dały jednak rezultatu przede wszystkiem dlatego, że nie  można ich było dotknąć ręką – były zbyt rozpalone. Parę uderzeń polanem pomogło teoretycznie, ale siły siedmiu ludzi nie wystarczały przecież do poruszenia maszyn. Rozwiązał wreszcie kwestję pomysł taranowania  jej naładowaną i rozpędzoną platformą; parowóz ruszył  z wolna, a wspólny wysiłek naszej drużyny przyśpieszył jego bieg w pożądanym kierunku.
Dawno nie użyłem tak gorączkowego wysiłku fizycznego, odpoczywałem jednak krótko, pilno mi bowiem  było sprawdzić wartość naszej zdobyczy. Na torze stał długi pociąg, przygotowany do odejścia, naładowany ciężkiemi haubicami, skrzynkami z amunicją, beczkami i furgonami; na ostatniej platformie umieszczono nosze: leżał tu zabity sztabowy oficer węgierski. Widocznie ostatni atak zaskoczył Austrjaków, nie zdążyli więc wywieźć cennego ładunku.
W Majdanie zdobyto dwa parowozy, wagony z dużą ilością amunicji, dwa działa, sporo jaszczy artyleryjskich i trzy kuchnie polowe, do niewoli biorąc 10 oficerów i 600 żołnierzy.
Z okresu zimowych walk 1915 r. w rejonie Majdanu i Cisnej pozostało sporo mogił żołnierskich. Warto wspomnieć żołnierzy Wielkiej Wojny, a na spotkanych mogiłach z 1915 r. leśnym zwyczajem złożyć gałązkę jedliny.

Tekst dr hab. Andrzej Olejko