Żołnierzom Września 1939

Ponad 1000 osób zgromadziła uroczystość patriotyczna „Żołnierzom Września 1939”, która – jak co roku - odbyła się 10 września w Bykowcach koło Sanoka, na terenie Nadleśnictwa Brzozów. Co roku miejscowe społeczeństwo czci tutaj pamięć podhalańczyków, którzy zginęli w potyczce z Niemcami, osłaniając odwrót swego oddziału.

Tradycyjnie organizatorami uroczystości byli:  Wójt Gminy Sanok, 21 Brygada Strzelców Podhalańskich im. Gen. Mieczysława Boruty-Spiechowicza, Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie, Stowarzyszenie Rozwoju wsi Bykowce im. Stanisławy Tarnawieckiej.
Rozpoczęto od spotkania pod pomnikiem żołnierzy poległych w walce w dniu 10 września 1939 roku w Bykowcach. Obelisk w kształcie flagi biało-czerwonej upamiętnia miejsce śmierci porucznika rezerwy, leśnika Mariana Zaremby i pięciu jego żołnierzy, z których jeden – Leon Urbaniak – również był leśnikiem.
Słowa powitania wygłosiła Anna Hałas, wójt Gminy Sanok, po czym okolicznościowy referat zaprezentowała Anna Jurek ze  Stowarzyszenia Rozwoju wsi Bykowce. Następnie delegacje instytucji, służb mundurowych, nadleśnictw, harcerzy, szkół i stowarzyszeń oddały hołd poległym składając wiązanki kwiatów.  
Następnie w asyście pododdziału honorowego podhalańczyków i orkiestry garnizonowej w Rzeszowie, uczestnicy przeszli na cmentarz, gdzie odbyła się modlitwa za dusze poległych, następnie apel poległych, oddano salwę honorową oraz złożono wieńce i kwiaty na grobach żołnierzy września.
- Przychodzimy tu co roku, bo jest to jedna z ważniejszych lekcji historii dla nas leśników i dla społeczeństwa Ziemi Sanockiej. – powiedział Edward Balwierczak, dyrektor RDLP w Krośnie. – Tu w Bykowcach podhalańczycy zadali spore straty agresorom, ale sześciu z nich w tej walce zginęło. Dwóch z nich, w tym dowódca, było leśnikami. Trzeba im oddawać honory należne bohaterom, trzeba też o tych  faktach przypominać młodym, budując w ten sposób więzi międzypokoleniowe. 
Po części oficjalnej zebrani przeszli do budynku dawnej szkoły w Bykowcach, gdzie można było zwiedzić otwartą przed kilku laty i wciąż wzbogacaną ekspozycję w Izbie Pamięci. Wśród wystawionych tu eksponatów znajdują się pamiątki związane z potyczką w Bykowcach oraz z formacją podhalańczyków. Izba ma również przyrodniczo-leśny charakter i służy edukacji ekologicznej.
Dokładnie 74 lata temu – 10 września 1939 roku - w Bykowcach miała miejsce głośna potyczka tylnej straży 6 Pułku Strzelców Podhalańskich z Sambora z oddziałami niemieckimi. Plutonem karabinów maszynowych dowodził tu inżynier leśnik, ppor. rez. Marian Zaremba. Podhalańczycy podjęli walkę z przeważającymi siłami wroga, zadając mu spore straty. Porucznik Zaremba, przeliczywszy własne straty, widząc, że nie da się obronić pozycji, rozkazał wycofać się pozostałym przy życiu żołnierzom. Sam pozostał na stanowisku, prowadząc ogień z karabinu maszynowego. Po wyczerpaniu się amunicji, ciężko ranny, został ujęty przez Niemców. Był bity i przesłuchiwany, a na końcu zastrzelony przez niemieckiego oficera. Ciała jego nie pozwolono pochować. Dopiero po kilku dniach zwłoki bohaterskiego oficera spoczęły na miejscowym cmentarzu. Tam również ostatecznie pochowano poległych wraz z nim 5 żołnierzy. Dla uczczenia ich pamięci w latach 70. przy drodze w Bykowcach stanął kamienny pomnik przedstawiający poszarpaną flagę narodową. Kilka lat temu odnowiono żołnierskie nagrobki. Płytę i krzyż na grobie Mariana Zaremby ufundowali leśnicy z Nadleśnictwa Brzozów. Dopiero w 2004 roku ustalono tożsamość jednego z poległych w potyczce. Okazał się nim Leon Urbaniak - „leśniczy z gór", jak zapisał o nim jeden z towarzyszy walki w liście do rodziny. Przez 60 lat leśnik, który oddał swe życie dla Ojczyzny pozostawał bezimienny.


Edward Marszałek
Rzecznik prasowy RDLP w Krośnie



Referat wygłoszony przez Annę Jurek ze Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Bykowce podczas uroczystości 10 września 2013 roku.
Dziś, jak co roku wspominamy wydarzenia, które miały miejsce w Bykowcach 10 września 1939 roku. Był to tylko epizod kampanii wrześniowej, ale na polach naszej wsi wypełniając żołnierski obowiązek wobec ojczyzny, poległo sześciu obywateli Rzeczpospolitej.
Żołnierze oraz ich dowódca, wówczas podporucznik rezerwy, Marian Zaremba walczyli w 6 Pułku Piechoty Strzelców Podhalańskich, wchodzącym w skład Armii Karpaty, która broniła południowych rubieży naszego państwa atakowanych od strony Słowacji.
Żołnierze Samodzielnego Batalionu 6 Pułku Piechoty Strzelców Podhalańskich przybyli koleją do Sanoka ze Sambora już 3 września 1939r. Tu dozbrojeni, zajęli 9 września pozycje obronne wzdłuż Sanu na linii Olchowce – Bykowce, okopując się i niszcząc most przez rzekę.
Wojska niemieckie w tym samym dniu zajęły Sanok. Ich saperzy  rozpoczęli budowę przeprawy pontonowej. Jednocześnie część ich piechoty przeprawiła się 10 września w godzinach rannych przez San w Trepczy. Około godziny 10  pojawili się w Bykowcach niemieccy „szperacze" na motocyklach. Pluton ppor Mariana Zaremby, którego zadaniem było osłaniać tyły wycofującego się na wschód Samodzielnego Batalionu przepuścił  motocyklistów, otwierając ogień dopiero, kiedy na linii strzałów pojawiły się wypełnione piechotą i sprzętem ciężarówki. Ostrzelany wróg, według relacji świadków poniósł dotkliwe straty. Rozpoznanie niemieckie zlikwidowało jednak polskie stanowiska broni maszynowej, zabijając pięciu żołnierzy.
W tej sytuacji ppor. Zaremba nakazał wycofać się pozostałym żołnierzom, a sam kontynuował ostrzał kolumny niemieckiej ze wzgórza na wprost drogi do ówczesnego dworu. Po wyczerpaniu amunicji, został wzięty do niewoli i, po krótkiej wymianie zdań, zastrzelony z rewolweru przez przybyłego oficera. Jak podają świadkowie, ciało podporucznika na skutek zakazu pochówku ze strony Niemców, leżało w przydrożnym rowie niepochowane przez trzy dni, po czym pozwolono je zakopać w polu. Przeniesiono je na cmentarz dopiero wiosną 1940 roku, kiedy do wsi, znajdującej się pod okupacją radziecką, przybył zawiadomiony ojciec poległego. Pochówku religijnego dokonał ksiądz greckokatolicki z Olchowiec.
Pięciu poległych pochowano natomiast na miejscowym cmentarzu  w zbiorowej mogile bezpośrednio po potyczce.
Harcerka, Stanisława Szuryn, na podstawie zachowanych przy zwłokach dokumentów ustaliła tożsamość trzech poległych i przekazała te informacje do Czerwonego Krzyża w Sanoku oraz  powiadomiła o ich losie rodziny. Z korespondencji rodzin między sobą bezpośrednio po zakończeniu wojny obronnej ostatecznie znamy dziś cztery nazwiska żołnierzy poległych w Bykowcach. Byli to Ludwik Lisiak, Ignacy Matuszczak, Leon Piłat i Leon Urbaniak.
Awansowany pośmiertnie do stopnia porucznika Marian Zaremba, był urodzonym 23 stycznia 1910 roku w Stryju kawalerem, który 21 czerwca 1939 roku uzyskał tytuł inżyniera leśnika na  Wydziale Rolniczo Lasowym Politechniki Lwowskiej. Oprócz rodziców i siostry pozostawił narzeczoną, która po latach wzięła udział w odsłonięciu pomnika w Bykowcach.
Kim byli pozostali polegli? Czterej zidentyfikowani pochodzili z niewielkich miejscowości Wielkopolski, z terenów przygranicznych. Byli zwykłymi ludźmi, których wojenna mobilizacja oderwała w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku od ich rodzin i warsztatów pracy.
I tak; Ignacy Matuszczak był mistrzem rzeźnicko – wędliniarskim, pozostawił żonę i syna. Ludwik Lisiak, sądząc ze zdjęć, pozostawił żonę i dwie córki. Opłakiwali go też rodzice, dwie siostry i brat. To o jego śmierć pytała listownie żona Ignacego Matuszczaka, Marta, Albina Szaratę uczestnika walk i świadka śmierci jej męża. Szarata widział jednak tylko śmierć Matuszczaka i mało sobie znanego Leona Urbaniaka, o którym pisze, że był poznańczykiem i pracował jako leśnik gdzieś w górach. Urbaniak nie został zidentyfikowany przez panią Szuryn i rodzina prawdopodobnie nigdy nie poznała jego losu. Leon Piłat natomiast pozostał w sercach rodziców i rodzeństwa. Nazwisko piątego z żołnierzy do dziś pozostaje nieznane.
17 września 1939 roku dopełnił się los naszej ojczyzny, kiedy na jej tereny wkroczyła armia czerwona. W tym dniu Armia Karpaty walczyła w rejonie Sambora, Drohobycza i Stanisławowa. Jej zadaniem była osłona, a potem zniszczenie zagłębia naftowego w Borysławiu. W zaistniałej sytuacji polscy żołnierze pojedynczo lub w zwartych oddziałach podążali na Węgry i do Rumunii. Jeszcze 20 września ich kolumny przekraczały granicę w Śniatyniu i na przełęczach Tatarskiej i Wyszkowskiej. Za granicą, ze łzami w oczach składali broń. Patrzyli na nich przerażeni i współczujący ówcześni mieszkańcy Zakarpacia. Na ich oczach walił się porządek świata ustanowiony dwadzieścia lat wcześniej w Wersalu.     Niepodległe jeszcze państwa środkowej Europy, patrząc na los Czechosłowacji i Polski, pośpiesznie zmieniały sojusze, wiążąc się z hitlerowskimi Niemcami.
W Polsce ciągle jeszcze, do 28 września broniła się Warszawa, 5 października walczył jeszcze pod Kockiem generał Kleeberg.
Ówczesne mocarstwa, Anglia i Francja patrzyły na rozwój wypadków pozornie bezpieczne za linią Maginota i Kanałem La Manche.
Internowani na Węgrzech i w Rumunii polscy żołnierze poznawali straty wroga czytając wypełnione nekrologami stronice dostarczanych im niemieckich gazet, gdzie rodziny opłakiwały Hansów i Kurtów poległych w Polsce.
Wiosną ruszyła machina wojenna na zachód. 10 maja 1940 roku rozpoczęła się ofensywa niemiecka w kierunku Francji: 15 maja kapitulowała Holandia, 27 maja Belgia, zaś 15 czerwca wspierana przez wojska brytyjskie i polskie, uchodząca za mocarstwo Francja.
Dziś, doceniając wysiłek zbrojny zaledwie dwudziestoletniej II Rzeczypospolitej i pamiętając, że wolność nie jest dana na zawsze, pochylamy głowy nad grobami jej obrońców, tych, którzy polegli w Bykowcach i w innych miejscach Polski oddając ojczyźnie to, co człowiek ma najcenniejszego - życie.